Hasło na Światowy Dzień Grafomana
I grafomani
Chcą być drukowani
Chcą być drukowani
Uważaj piłujesz gałąź
Spadniesz
Wiatr historii wieje nam Polakom
Piaskiem w oczy
Pozostanie po mnie surowiec wtórny
Prawda w oczy kole
Ale łez nie wyciska
Opowiadał niestworzone rzeczy
Np. że świat nie jest stworzony
Człowiek?
Kosmos poznający sam siebie
Ateista?
Odrzucony przez Boga?
Kiedy się zrodził mój talent?
Jeszcze gdy używano atrament
Zalety polityka?
Można z nich robić wała
Zapadła kurtyna.
Zamykają wieko trumny
Koniec przedstawienia
W PRL- trzymano języki pod kluczem
Dzisiaj niechby trzymali chociaż za zębami
Można prowadzić i dialog na plucie?
Bełkot też wymaga namysłu
Sztandary na wietrze historii
Trzepoczą w odwrotna stronę
Dobrze że mężczyzna jest dwunożny
Nie musi podnosić nogi do sikania
Jestem ascetą
Ograniczyłem się do jednej
Przez całe życie wspinam się na wyższy poziom
Aż wreszcie spadam
Ma coś z lisa
Ma na sobie lisie futro
Sen to antrakt na scenie życia
Politykom przyciąć języki
Niech się wykrwawią ze złej krwi
Gruboskórnego w mowie
Nie wyleczy się pumeksem
Głos ludu to grożenie palcem
Choć wolnością można oddychać
Nie zastąpi jednak świeżego powietrza
Każdy czas ma swoje znaki
Nasz ma prezesa
Nowo mowa władzy też ulega ewolucji
Do władzy dochodzi się
Po trupach politycznych
Chleba naszego daj nam
I kieliszek wódki
Złoty człowiek nie musi być na wagę złota
Cudze pomysły zapładniają
Kobieta musi mieć oparcie
W każdej sytuacji
Jeśli jesteś kozłem ofiarnym
Toś baran
Pięć minut przed dwunastą
Niech by trwało dłużej
Współżycie ze sztuką bez antykoncepcji?
To zapładnia
Niechby prezes przemówił z balkonu
Będzie skuteczniejszy
Nie był lwem salonowym
Ani orłem literatury
Raczej myszą pod miotłą
Mały móżdżek wystarczy do kochania
Ale nie wszystko może być małe
Gdy wiatr historii ucichnie
Sztandar staje się bezwartościowy
Nie czekam na oklaski
Na honorarium
Każdy z nas pójdzie na wieczny weekend
Czy będzie to happy end
Gdybym wiedział że to piękna królewna
Nie jadłbym tej żaby
Nirwanę najlepiej przeżywać we dwoje
Mydlił jej oczy pieniędzmi
Skutecznie
Gwiazdy medale na piersiach nieba
Dzwoni mi w uszach
Czy to dzwonek ostatni?
Muzyka łagodzi obyczaje
Dobry obyczaj jej słuchać
Nie broń mi się
Mam czyste ręce i usta
Na starość i myśli wiszą na włosku
Jedni dzielą włos na czworo
Inni splatają warkocz
Światła władza rzuca sama cień?
Silną wola podkowy nie złamiesz
Nie ujawniam swoich odznaczeń
Nie mam odpowiedniego munduru
Wspólny grzech jak plus minus
Powinien się znosić
Próżnia w niektórych głowach jest twórcza
Tworzy nicość
Jej milczenie?
Brak odwagi czy milcząca zgoda?
To cud
Doznałem cudu z cudną
Przychyliła mi nieba
Było niebo w gębie
Gdy mąż idzie z tyłu
Obstawa
Gdy żona idzie z tyłu
Eskorta
Moja Lucy
To istny lucy
-fer
Lichy temperament
To tylko zamęt
Prawda nas wyzwoli gdy zdejmie łuski z oczu
Niechby kat ścinał chociaż złotym toporem
Wolę przebyć Styks wpław
Podróż potrwa dłużej
Czasem byk urządza corridę na torreadorze
Kłoda pod nogi
Głos oddany na przeciwnika
Gdy mój anioł stróż uśnie
To ja działam
Czas szybko upływa
Nie szkoda ci czasie życia?
Niewiedza
Luki we wiedzy
Niskie progi zachęcają do wejścia
Niech się palą żywe pochodnie wiedzy
Czerpię za skarbca języka polskiego
Stoi otworem w słowniku
Czy szara masa ma coś wspólnego?
Ze szarą strefą szarą eminencją
Szarugą szarzyzną?
Przed nami przyszłość
Aż do grobowej deski
Karuzela władzy ma ograniczoną pojemność
Ludzkość ma krew na rękach
Nie pytałem a dostałem odpowiedź
Kopa
Żyjemy na dystans
Czasami skracamy go do zera
Jesteś moim światłem i cieniem
Światłem w nocy cieniem w ciągu dnia
Niechby imigrowało do nas trochę Żydów
Antysemityzm byłby usprawiedliwiony
Współczesna nowo mowa składa się z obelg
Oszczędzać czas
Na ile procent?
Rzekł kanibal do kanibala
Smaczna była ta lala
Moje banialuki
Zrozumieją i nieuki
Lepiej musze w smole
Niż w rosole
Mam strażaka co pożar gasi
Asi Basi Stasi
Ubóstwo myśli tak
Ubóstwo ciała nie
Taką ubóstwiam
Sumienie niby gryzie
A nie widać pogryzionych
Kto smaruje
Ma chody
Mam dwie lewe ręce do roboty
I dwie prawe do obłapiania
I z wody można wyżyć
Gdy dolewa się do piwa
Czarne na białym
Po zdjęciu desu
Smród
Specjalizuje się w rzucani kłód
Jesteś utopią
Niedościgniona
Na dziecięcą nudę odtrutki
Krasnoludki
Szata nie zdobi
Gdy zakrywa ozdoby
Biada biada
Gdy znajdziesz się wśród stada
Coraz więcej w nim zera
A rośnie kariera
Nasi rodacy
Ostatni na listach pracy
Szarpała żona nerwy
Do utraty werwy
Dosyć mamień
Niech kosa trafi w kamień
Kiedyś mowa trawa
Dzisiaj mowa łajno
Spaliłem na panewce
Zerkając ku dziewce
Po obfitym trunku
Nie stanie na posterunku
Polityk dwuznaczny
Traci znacznie
Kolacje zakrapiane?
A resztę życia?
Mam wytrych do fałszywego zamka
Jestem zamknięty w sobie
Na cztery spusty
Żyjemy oddzielnie
Czasem tworzymy jedność
Jesteśmy zjadaczami chleba
Często w postaci płynnej
Jedynie słuszną linię
Wynaleziono już w starożytności
Mów sam za siebie
Gdy mówisz sam do siebie
Bezpieczeństwo można zapewnić nieraz
Tylko w kaftanie
Skrzyżować szpady można i językiem
W mojej głowie znajduje się kilka atomów
Z Shakespeare’a
Czy tego nie widać?
Najpierw uczta duchowa
Potem cielesna
Wśród ciemnoty
Byle kto to gwiazda (!)
Scena polityczna
To arena cyrkowa
Muza poezji przeze mnie przemawia
Zobaczcie jaka jest skąpa
Pochodnie krzyże i sztandary?
Jakiż to romantyczny widok
Czy katoliccy kibole się spowiadają?
Ze swego kibolstwa?
Do czego służą diabłowi rogi?
Ogon i kopyta?
Ma rogata duszę, rusza z kopyta i
Macha ogonem
Różowe okulary zaciemnieją świat
Oddychamy z ulgą gdy huragan zniszczy
Sąsiedni kraj
Powinno się wyciskać olej z głów
I sprzedawać na bazarze
Otwarto granice
Zielona się zamknęła
Odniosłem w życiu pyrrusowe zwycięstwo
Dożyłem starości
Dobrze jest rodzic się pod koniec wieku
Zahaczamy życiem o dwa wieki
Synonim proteza słowa?
Plagiatorzy to kanibale?
Patrzę optymistycznie na przeszłość
Pesymistycznie na przyszłość
Wysmażyłem te banialuki
W ogniu myśli
Miejsca rozkoszy tak dziwnie ukryte
Mam żal do stwórcy
Nie mów z nożem w zębach
Czas płynie
Czasem pod prąd
Z założonymi nogami męża nie szukaj
Z założonymi rękoma żony nie szukaj
Śmierć pisarza gdy jego dzieła dają
Na przemiał
Popisuję się na polu grafomanii
Jeżeli mi ktoś zazdrości
Niech by mu pękło serce
Mowa trawa
Mowa z prefabrykatów
Genialnie podrabiał grafomana
Chciał świecić chociaż odbitym światłem
Już mi to zbrzydło
Tyle jest pięknych kobiet
Słowa które innych ściskają za gardło
Nie przeszłyby mi przez gardło
Rak to hydra
Odrastają mu głowy
Małżonkowie powinny stawać się
Wzajemnym zwierciadłem duszy
Wiatr historii pozrywał sztandary
Pozostały drzewce
Są samoloty bezzałogowe
Będą wojny bezzałogowe
Gdy mówię prezes w domyśle PIS
Gdy mówię PiS w domyślnie prezes
By śpiewać jak z nut
Potrzebny knut
Wilkowi w owczej skórze
Łatwiej upolować owcę
Kiedyś polityka była poważną operą
Dzisiaj jest operetką
Poseł cywil na posterunku
I na Parnasie
Znajomości ma się
W milczeniu niewolników
Siła tyranów
Dziś ludzie mają rację
Kiedyś mieli rację żywnościową
Każda pani marzy o kulcie jednostki
Po co tyle świateł na estradzie
Skoro występuje gwiazda
Był postacią wielowymiarowa i wieloznaczną
Stał się dwuwymiarową i dwuznaczną
Stanąć na wysokości zadania
Ile wysiłku by wejść
Prosiłem astrologa o horoskop
Ale noc była pochmurna
Jednostka zerem
Motłoch dwa zera
To pies udomowił sobie człowieka
Nie pluje się na odległość
Gdy przeciwnik jest blisko
Jeden fałszywy krok
I po ptakach
Drogą do nikąd daleko nie zajedziesz
Pomyśl zanim coś powiesz
A jak jestem bezmyślny?
Nie każdy potrafi mówić swoimi słowami
Postawić na ostrzu noża
To postawić na swoim
Serce rośnie gdy na ciebie patrzę
I co innego
Walka z wiatrakami ma świetlaną przyszłość
Człowiek w zwierzęcej skórze
Zawsze upadnie na cztery łapy
Wielu nurza się w błocie słów
Ubóstwo umysłowe też wzbogaca
Życie wewnętrzne
Jakżeż śmierć jest zapracowana
Odpocznij sobie trochę
Jakiż to niesprawiedliwy sędzia
Wydaje jeden werdykt
Każdemu karę śmierci
Stoczyłem walkę wewnętrzną
Dusza się wykrwawiła
Nie lubię przygotowywać posiłków
Nie upiekę własnej pieczeni
Donosiciel jest bezinteresowny
A sprzedawczyk?
Nie mama serca do pracy
Choć mam dwie ręce
Bo mam dwie lewe ręce
Do zapłodnienia umysłu
Wystarczę sam sobie
Onanizm?
Ludzie lekkiej muzy
Są też i lekkich obyczajów
Rozdwojona jaźni wzbogaca
Bezmyślności nie trzeba odgadywać
Ją się widzi
Wiatr historii
Też nawiewa śmieci
I ateizm realizuje się w liturgii
Nie prowadzę monologu wewnętrznego
Zawsze się z kimś kłócę
Nie widzę za nią świata
Jestem krótkowidzem
Nasz orzeł biały
To biały kruk
Mój anioł nie ma skrzydeł
Za to mnie uskrzydla
Lubimy patrzeć na cudze cierpienia
Stąd zrodziły się stosy
Jak tak dalej pójdzie
Orły pozostaną tylko na sztandarach
Grafoman nie płodzi a roni
Podziwiam jej biust
(I chirurga)
Na starość sprawniej myślimy
Mamy za sobą
Wieloletnią gimnastykę umysłową
Wielu jak ryby
Nie maja nic do powiedzenia
Brudne pieniądze trzymaj
W brudnych skarpetach
Można je razem wyprać
Była oczkiem w głowie
I tym oczkiem żadnej innej nie widział
Nagość dziewczyny strój zawsze modny
Twarze pięknych kobiet
Powinny trafiać do muzeum
Po co nam aniołowie stróże?
Szpiegują i prowadzą śledztwo
Kaganek przekształca się w pochodnię
A często w pożar
Nie ma się z czego śmiać
Choć płakać już przestano
Żył w jej cieniu
Bo mu zasłoniła słońce
Krew czerwona sztandar czerwony
Kwiat czerwony majtki czerwone
Niebo czerwone autobus czerwony
Świat zachorował na czerwonkę
Skąd pochodzi materiał na wielkiego twórcę
Np. mnie?
Z zaświatów!
Polityk przychodzi i odchodzi
Szkody pozostają
Ślepa uliczka prowadzi do muru
Którego się czołem nie przebije
Wyszedłem z siebie
I przeszedłem samego siebie
Nie oskarżajmy ludzi o zezwierzęcenie
To poniżające dla zwierząt
Ewa nie zerwała jabłka
To była ulęgałka
W raju nie było Miczurina
Oddychamy wolnością pełna piersią
A jak ktoś ma astmę?
Jestem zamknięty w sobie
To ci dopiero więzienie
Otacza mnie mur obojętności
W tym wieku chociaż tyle
Jak w termodynamice
Z wysokiego poziomu można spaść
Już tylko na niski
Z upływem czasu lat przybywa
W sposób wykładniczy
Można być twardym jak skała
Która wietrzeje
Dla wszystkich jednakowe piekło?
I tam powinny być kategorie
W polityce obelga jak bumerang
Wraca odbita
Noga ze mnie
Nie wykorzystałem swoich nóg
Droga od startu do mety
Nie dla wszystkich jednakowa
Niecenzuralne słowa tak ich mało
A zastępują cały słownik
Lenistwo umysłowe ma zalety
Rodzi małomównych
Nagroda w niebie na nas czeka
Ale oby czekała jak najdłużej
Nie lubię snów
W każdym zanosi się na płacenie alimentów
Studiował jej kształty zaocznie
Od czasu do czasu na sesji wyjazdowej
Bywa jak powietrze
Jedni jej nie dostrzegają
Inni nie mogą bez niej oddychać
W peruce łysemu bardziej do twarzy
Chciałby aby mu przyrosła
Kazał sobie przeszczepić skórę
Z głowy blondynki
Zaczęły powstawać o nim dowcipy o blondynce
Świecić odbitym światłem
Często jest to światło z piekła rodem?
Kiedyś nowo mowa trawa bywała czerwona
Dzisiaj zaczyna bywać czarna
Byłaś dla mnie pigułką szczęścia
Niestety na krótko
Największy sukces polityka
Zamknąć przeciwnikowi usta
Mężczyzna zostaje marionetką w rękach żony
Żona kukiełką w rękach mężczyzny
Zaparcie wyparcie poparcie
Odparcie wsparcie
Wszystko w jednej osobie
Wszechstronność
Brak mi słów
Już wszystkie wyczerpałem
Gdy mnie pytano
Udawałem że mam wodę w ustach
Jak to jest że widzą jasno
Skoro przepowiadają w ciemnym pokoju
Przy niej się zapominam
Na wspomnienie przeżytych chwil
Zaślepieni mają oczy szklane?
A jakie maja jasnowidze
Co po nas zostanie?
Złom żelazny i kości dla archeologa
Ciału potrzebne witaminy
Duszy trochę poezji
Czterolistna koniczyna nie przynosi szczęścia
To przecież wyrodek
Mogę stracić dla niej głowę
Ale nie portfel
Trzeźwy nietrzeźwego nie rozumie
Musi się napić
Upił się tak bardzo szczęściem
Że zaraz stracił przytomność ducha
Zbuntowała mi się dziewczyna-aniół
Oczywiście przerodziła się w diablicę
Wrogość w oczach polityka
Widać w jego słowach
Kapitanowie gospodarki podczas kryzysu
Toną ostatni
Przywidzenia są druga naturą człowieka
Dwa słowa
A jakie genialne
(Przepraszam cztery)
Te dwa ostatnie się nie liczą
To powiedzonko ma sens wewnętrzny
Aforyzmy podobne w formie
Różne w treści
Ozdobą pomników są ptaki
Mam zawroty głowy
Za długo się waham
Mężczyzna rasowy to mężczyzna z kluczem
Do każdego zamka
Koperty z łapówką się nie lakuje
Narzeczony to dla dziewczyny
Królik doświadczalny
Gdy widzę ładną dziewczynę
Ogłaszam stan wyjątkowy
Umysłu
Ustami lepiej widzi się urodę
Postawię diabłu świeczkę
Gdy ją przekona do mnie
Małżeństwo
Równania z niewiadomą
Kogut myślał o niedzieli
Ależ bezmyślny
Gdy nawiedza nas niewiedza…
Można dzielić się i niewiedzą
Straciłem nadzieję
Na utratę jej cnoty
Z pustego w próżne przelewa się próżnię
Umysłową
Miłość rozpala się przez pocieranie
Była moją fatamorganą
Nieuchwytna
Blask urody oślepia
Nic się poza nią nie widzi
Gdy bardzo gorący dmuchaj na zimne
Może zaprószyć
I z kółka różańcowego wypadają paciorki
Na cmentarz
Obietnica
Zapłata patykiem pisana
W mądrej głowie przysłowie
Myślenie jest zamknięte samo w sobie
Rumienimy się gdy padnie na nas blady strach
Nie nazywa się rzeczy po imieniu
Używa się synonimów
Jest ich cztery
Brak mi talentu to i brak mi talentów
Genialne myśli to katastrofy umysłowe
Gdy mnie coś boli
Wołam samymi samogłoskami
Ze sceny życia nie schodzimy
Wynoszą nas
Czarny charakter należałoby pucować
Pisuję nekrologi
Także żywym na zamówienie ich wrogów
Nie będzie wawrzynu na mojej głowie
Żaden nie pasuje i głowa nie pasuje
Dobrze jest przemilczać głupotę
Listki figowe dla mężczyzny są za małe
Odstąpił je pannom
Piszę na siłę
Może coś wycisnę z długopisu
Brak charakteru to zaleta
Jeden brak mniej
Mów sam za siebie jeśli mówisz do siebie
Kamienie obrazy ciska się ustami
Gdy wariat normalnieje to choroba?
Spotkał się półgłówek z półinteligentem
Powstała mieszaka wybuchowa
Nie potrzebny władcy błazen
Gdy sam jest błaznem
Eliminacja przeciwnika jest usprawiedliwiona
Po co się sprzeciwiasz
Nie masz przecież powodu
Gdy nie lubię dowcipnisia śmieję się w duchu
Lub dopiero w domu
Przydałyby się dyby
Kara dotkliwa acz niebolesna
Politycy zasługują na baty
Od wyborców
Skoro jest tyle ras ludzkiAdam musiał być mieszańcem
Do czegóż to nie służą zęby?
Można nimi dzwonić, zaciskać
Mieć coś między nimi, zgrzytać
Trzymać za nimi język, wybić,
Mądrości, wziąć coś na, za jak oko,
Czasu, itp.
Pomieszanie języków najlepsze
Gdy są dwa
Gdyby politycy przyznawali sobie rację
Nie byłoby opozycji
Nie byłoby demokracji
Nie byłoby wolności
Byłoby milej
Mówią dla niepoznaki
By nie poznać ich po mowie
Każda epoka ma swoją mowę trawę
Rodzą się marzenia
Kto dokonał ich zapłodnienia?
Moja głowa to jak poczekalnia
Przychodzi mi do głowy i wychodzi
Wolność zwalnia z dyscypliny
Róbta co chce ta
Będzie wam darowane
Płynął z prądem
Zmiennym
Na rozstajnych drogach życia
Nie ma drogowskazów
Dokądkolwiek pójdziesz
Zawsze zajdziesz do celu
Gdy pojawiła się antykoncepcja
Nastąpiła inflacja seksu
Dzwon na trwogę nie dzwoni
Dzwoni po trwodze
Krytykami literackimi są nieudacznicy
Sami nie piszą i drugim nie dają
Wydaję te banialuki w jednym egzemplarzu
Niech będą chociaż białym krukiem
Wariaci opowiadają sobie dowcipy
O ludziach zdrowych umysłowo?
Czapką niewidka nie należy się kłaniać
Najlepiej poznaje się ludzi w więzieniach
Ma się przed sobą króliki doświadczalne
Współwięźniów i policjantów
Ślepa uliczka ma zalety
Nikt nas na niej nie przejedzie
Pluskwa nie cuchnie
Chyba że ludzka
Szeroki horyzont u władcy się zawęża
Do horyzontu zdarzeń czarnej dziury
Życie nie głaszcze po głowie
Ma ciężką rękę
Wiele orłów szybuje w chmurach absurdu
Lepiej psu bez ogona
Nie przyczepiają się rzepy
Wielu polityków rozwija skrzydła
Niektórzy nietoperza
Małpy są wśród ludzi
Niektórzy pochodzą od małpy
Wąski specjalista
Ciasnota umysłowa
Moje banialuki są nieprzetłumaczalne
Nawet same to słowo
Moje ty słoneczko
Świat się wokoło ciebie nie kręci
Może tylko ja
Płaskie myśli w trójwymiarowym mózgu
Jak to możliwe?
Wielu śpiewa jak im zagrają
Ja śpiewam a capella
Utoczyłbym krwi swoim wrogom
Choć nie nadaje się do przetoczenia
Zatruwała mu krew
Aż zmarł na anemię
W głębi duszy są i płycizny
Naga prawdo
Wstydź się
W jakiej tonacji
W duszy nam gra
Szanujmy zwierzęta
A gdy siedzi w człowieku?
Moralny polityk
To upadły polityk
Smak wiedzy poznaje się po
Nagrodzie Nobla
Bez hamulców w duszy
I pedał hamulca nie pomoże
Nie miała talentu więc była coraz większą
Gwiazda negliżu
Rozdwojenie jaźni
W polityce jakby znalazł
Mucha brzęczy koło nosa
Grozi ci palcem
I prąd czasu może porazić
Politycy przyciskają się do muru
A mur co na to?
Postawił wszystko na jedna kartę
Na asa w rękawie
Cilit Bank wywabia plamy
I na honorze?
Przyjdzie walec i wyrówna
Pozostanie po nas równina
Dążą do wspólnego celu
Strzała z tarczą
Sumienie jest często niemową
Traci głos i milczy
Wołamy o pomstę do nieba
Gdy dzieje się nam krzywda
A gdy innym?
Cudze kasztany z własnego ognia
Czy własne kasztany z cudzego ognia?
Wole żyć przy ołtarzu
Niż umrzeć na ołtarzu
Martwię się
Słońce kiedyś się wypali
I głuchym w duszy gra
Należy tępić tępaków
Zbankrutowali producenci drutu kolczastego
Za to łatwiej przemytnikom
Na zjazdach tyranów ustala się
Zasady normalizacji
Wśród karłów ukrywaj swą wielkość
Sukcesy przyjaciół przyprawiają ich
O zawrót głowy
Mnie o nudności
Przejrzałem ją na wylot
Jest bez serca (dla mnie)
Przymykaj oczy na moje wybryki
Nie będziesz ich widziała
Przy urodzeniu otrzymujemy model duszy
Z biegiem lat i tu moda się zmienia
Znaki na niebie zapowiadają koniec świata
Już od początków świat
Jak się wyrwać z pajęczyny strachu?
Odbijaj się ostrożnie
Trampolina może się załamać
Pokaz mody kostiumów wstydu
Nie mam wielkiego talentu
Wystarczy mi w tym życiu
Nie mogę się doczekać reinkarnacji
Może będę miał wtedy więcej pieniędzy?
Dogmaty najlepszą ideologią
Chronią przed myśleniem
Głębia psychiczna
Próżnia
Moje serce biło dla ciebie
Nabawiło się arytmii
Epoka żelaza wciąż trwa
Narzędzia mordu nie są z plastyku
Piorun z jasnego nieba
Z ciemnego to nie novum
Pochowajcie mnie z moja aureolą
Nie będzie nikomu ważyć
Geniuszowi nietrudno być grafomanem
Od tego jest się geniuszem
Papier rzecz zasłużona
Nie używajcie go do podtarcia
Zastał nas razem blady świt
I my byliśmy aż bladzi
Choć rozgrzani
Kręte ścieżki nie prowadzą
Do prostej prawdy
Serce pękało mi nieraz
Zszyła mi je inna
Mężczyzna prawi komplementy przed
Kobieta po…
Powiesiłem nad progiem nie podkowę
Omegę
Nie daję rady
Nie jestem de Sade
Barykada absurdu
Krzyż i pochodnia
Nastąpiła i prywatyzacja poglądów
Znormalizowano trumny
Gdy zwłoki nie pasują – przyciąć.
Gdyby Ewa sama zjadła jabłko?
Onanistka
Kto za nim stoi
Najczęściej kobieta
Iskra nadziei zapala się często w nocy
W małżeństwie bywają dwie szkoły myślenia
Ogień w duszy wybucha samoistnie
Na polu walki politycznej używa się
Słów trujących
Gruszki na wierzbie maja różne rozmiary
Zszedł na psy dobrej rasy
Nagiej prawdy nie należy się wstydzić
Słowo rzucone na wiatr
Czasem bywa jak grad
Różnica zdań każe chwytać za oręż
Kroki do ołtarza kroki w nieznane
Klamka zapada przed ołtarzem
Najgorętszy romanse przeżywamy w wyobraźni
Kto będzie drapał wodza w pięty?
Niedorastający
Jeden patrzy z góry drugi do góry
Ich spojrzenia są nienawistne
Lepsze jutro?
Już gdy zaświeci słońce
Jestem leniuch
Wzmagam się z codziennością
Pamiętam tylko dziewczyny
To nie obciąża pamięci
Z braków brak wyjścia najgorszy
Pocałunek – zadatek
Pocałunek – bilet wstępu
Pocałunek – furtka
Pocałunek –próba kiperska
Pocałunek – zachęta
Pocałunek - i co dalej?
Pocałunek – niedosyt
Pocałunek – zależy czego?
Pocałunek – podnosi
Pocałunek -zagranie w atu
Pocałunek – itd.
Mój zegar się spóźnia
Psia krew pewnie zamierza stanąć
Nie mam już nic do stracenia
Wszystko straciłem na giełdzie
Niepewność
Dwa kroki naprzód krok wstecz
Musieli sobie wiele wyjaśnić
I zobaczyli gwiazdy w oczach
Kurcze blade nie ma wzięcia u koguta
Widzisz źdźbło w moim oku?
Mogę ci przeszczepić w twoje
Ludzie rosną na trybunie
Ta sentencja jest bez treści
Sentencja może być też mottem książki
Nienapisanej
Jestem Bogu ducha winny
Beze mnie niebo będzie smutne
Gdy wiatr historii sypie piaskiem w oczy
Usypuje widma
Życie monotonne trwa dłużej
UOP – dziurka od klucza
Mówi w dobrej wierze a ilu obraża?
Język jak osa jest pełen żądeł
Ze złotych środków nie wybijemy monety
Stoisz na dnie?
To męczące połóż się
Za żadne pieniądze
Nie kupuj świętego spokoju
Nie będzie święty ani spokój
Wypieki są u wstydliwych i dla głodnych
Poznać prawdę do końca
Lepiej tylko od końca
Typ z pod ciemnej gwiazdy
Czarna dziura!
Agitacja wyborcza
Rachunki bez pokrycia
Dla diabła najwyższe dobro
Grzech
Wodą w ustach
Można utopić innego
Na granicach rozsądku
Nie stawiajmy celników
Przez granice rozsądku
Przemytnikami kobiety
Na granice rozsądku
Pozwala sobie rozsądny
Gdy kogoś zranisz
To nie posypuj rany solą
Nieobliczalne decyzja
Niepoliczalne skutki
Zbyt otwarte myśli
Były powodem zamykania
Błądzisz po omacku
Gdy masz bielmo na duszy
Szerokiej drogi
Na wąskiej ścieżce życia
Droga do nikąd jest wyboista
Nie wierzmy krzywemu zwierciadłu
Sporządzili je nam na złość
Pewność niepewność
W jednym stoją domu
Stoją w zgodzie
Działają po kryjomu
Na ołtarzu wolności
Palą się ofiary losu
Na widoku publicznym
Ukrywa się oblicze
Wyjątek od reguły?
Każdy z nas
Nie wyprowadzaj w pole
Raczej do lasu
Krzyk noworodka
Krzyk rozpaczy?
Tam było tak fajnie
Stoi murem za szefem
Ale gotów mur zburzyć
Nieraz w zdrowym rozsądku
Brak porządku
Poukładane myśli to ubóstwo myśli
Gdy się starzejesz ulegasz przecenie
Bezzębni są gadatliwi
Nie mają za czym trzymać języka
Domyślny jest współautorem
Tych banialuk
Glob dostał gorączki
Zaraził się ludzkościąMa gołębie serce
I ptasi móżdżek