piątek, 23 września 2011

      B   a   n   i   a   l   u   k  i     III


Hasło na Światowy Dzień Grafomana

I grafomani  
Chcą być drukowani                                                                                                                                            

Uważaj piłujesz gałąź
Spadniesz


Wiatr historii wieje nam Polakom
Piaskiem w oczy

Pozostanie po mnie surowiec wtórny

Prawda w oczy kole
Ale łez nie wyciska

Opowiadał niestworzone rzeczy
Np. że świat nie jest stworzony

Człowiek?
Kosmos poznający sam siebie

Ateista?
Odrzucony przez Boga?

Kiedy się zrodził mój talent?
Jeszcze gdy używano atrament

Zalety polityka?
Można z nich robić wała

Zapadła kurtyna.
Zamykają wieko trumny
Koniec przedstawienia

W PRL- trzymano języki pod kluczem
Dzisiaj niechby trzymali chociaż za zębami

Można prowadzić i dialog na plucie?

Bełkot też wymaga namysłu

Sztandary na wietrze historii
Trzepoczą w odwrotna stronę

Dobrze że mężczyzna jest dwunożny
Nie musi podnosić nogi do sikania

Jestem ascetą
Ograniczyłem się do jednej

Przez całe życie wspinam się na wyższy poziom
Aż wreszcie spadam

Ma coś z lisa
Ma na sobie lisie futro

Sen to antrakt na scenie życia

Politykom przyciąć języki
Niech się wykrwawią ze złej krwi

Gruboskórnego w mowie
Nie wyleczy się pumeksem

Głos ludu to grożenie palcem

Choć wolnością można oddychać
Nie zastąpi jednak świeżego powietrza

Każdy czas ma swoje znaki
Nasz ma prezesa

Nowo mowa władzy też ulega ewolucji

Do władzy dochodzi się
Po trupach politycznych

Chleba naszego daj nam
I kieliszek wódki

Złoty człowiek nie musi być na wagę złota

Cudze pomysły zapładniają

Kobieta musi mieć oparcie
W każdej sytuacji

Jeśli jesteś kozłem ofiarnym
Toś baran

Pięć minut przed dwunastą
Niech by trwało dłużej

Współżycie ze sztuką bez antykoncepcji?
To zapładnia

Niechby prezes przemówił z balkonu
Będzie skuteczniejszy

Nie był lwem salonowym
Ani orłem literatury
Raczej myszą pod miotłą

Mały móżdżek wystarczy do kochania
Ale nie wszystko może być małe

Gdy wiatr historii ucichnie
Sztandar staje się bezwartościowy

Nie czekam na oklaski
Na honorarium

Każdy z nas pójdzie na wieczny weekend
Czy będzie to happy end

Gdybym wiedział że to piękna królewna
Nie jadłbym tej żaby

Nirwanę najlepiej przeżywać we dwoje

Mydlił jej oczy pieniędzmi
Skutecznie

Gwiazdy medale na piersiach nieba

Dzwoni mi w uszach
Czy to dzwonek ostatni?

Muzyka łagodzi obyczaje
Dobry obyczaj jej słuchać

Nie broń mi się
Mam czyste ręce i usta

Na starość i myśli wiszą na włosku

Jedni dzielą włos na czworo
Inni splatają warkocz

Światła władza rzuca sama cień?

Silną wola podkowy nie złamiesz

Nie ujawniam swoich odznaczeń
Nie mam odpowiedniego munduru

Wspólny grzech jak plus minus
Powinien się znosić

Próżnia w niektórych głowach jest twórcza
Tworzy nicość

Jej milczenie?
Brak odwagi czy milcząca zgoda?

To cud
Doznałem cudu z cudną

Przychyliła mi nieba
Było niebo w gębie

Gdy mąż idzie z tyłu
Obstawa
Gdy żona idzie z tyłu
Eskorta

Moja Lucy
To istny lucy
-fer

Lichy temperament
To tylko zamęt

Prawda nas wyzwoli gdy zdejmie łuski z oczu

     Niechby kat ścinał chociaż złotym toporem

Wolę przebyć Styks wpław
Podróż potrwa dłużej

    Czasem byk urządza corridę na torreadorze

Kłoda pod nogi
Głos oddany na przeciwnika

     Gdy mój anioł stróż uśnie
To ja działam

     Czas szybko upływa
Nie szkoda ci czasie życia?

     Niewiedza
Luki we wiedzy

     Niskie progi zachęcają do wejścia

     Niech się palą żywe pochodnie wiedzy

Czerpię za skarbca języka polskiego
Stoi otworem w słowniku

Czy szara masa ma coś wspólnego?    
Ze szarą strefą szarą eminencją
Szarugą szarzyzną?

     Przed nami przyszłość
Aż do grobowej deski

    Karuzela władzy ma ograniczoną pojemność

    Ludzkość ma krew na rękach

Nie pytałem a dostałem odpowiedź
Kopa

Żyjemy na dystans
Czasami skracamy go do zera

Jesteś moim światłem i cieniem
Światłem w nocy cieniem w ciągu dnia

Niechby imigrowało do nas trochę Żydów
Antysemityzm byłby usprawiedliwiony
    
    Współczesna nowo mowa składa się z obelg

Oszczędzać czas
Na ile procent?

Rzekł kanibal do kanibala
Smaczna była ta lala

Moje banialuki
Zrozumieją i nieuki

Lepiej musze w smole
Niż w rosole

Mam strażaka co pożar gasi
Asi Basi Stasi

Ubóstwo myśli tak
Ubóstwo ciała nie
Taką ubóstwiam

Sumienie niby gryzie
A nie widać pogryzionych
    
    Kto smaruje
   
    Ma chody

    Mam dwie lewe ręce do roboty
I dwie prawe do obłapiania

I z wody można wyżyć
Gdy dolewa się do piwa

     Czarne na białym
Po zdjęciu desu

Smród
Specjalizuje się w rzucani kłód

Jesteś utopią
Niedościgniona

Na dziecięcą nudę odtrutki
Krasnoludki

Szata nie zdobi
Gdy zakrywa ozdoby

Biada biada
Gdy znajdziesz się wśród stada

     Coraz więcej w nim zera
A rośnie kariera

Nasi rodacy
Ostatni na listach pracy

Szarpała żona nerwy
Do utraty werwy

Dosyć mamień
Niech kosa trafi w kamień

Kiedyś mowa trawa
Dzisiaj mowa łajno

    Spaliłem na panewce
Zerkając ku dziewce

     Po obfitym trunku
Nie stanie  na posterunku

     Polityk dwuznaczny
Traci znacznie

     Kolacje zakrapiane?
A resztę życia?

    Mam wytrych do fałszywego zamka

Jestem zamknięty  w sobie
Na cztery spusty

Żyjemy oddzielnie
Czasem tworzymy jedność

    Jesteśmy zjadaczami chleba
Często w postaci płynnej

     Jedynie słuszną linię
Wynaleziono już w starożytności

Mów sam za siebie
Gdy mówisz sam do siebie

     Bezpieczeństwo można zapewnić nieraz
Tylko w kaftanie

     Skrzyżować szpady można i językiem

W mojej głowie znajduje się kilka atomów
Z Shakespeare’a
Czy tego nie widać?

Najpierw uczta duchowa
Potem cielesna

Wśród ciemnoty
Byle kto to gwiazda (!)

Scena polityczna
To arena cyrkowa

Muza poezji przeze mnie przemawia
Zobaczcie jaka jest skąpa

Pochodnie krzyże i sztandary?
Jakiż to romantyczny widok

Czy katoliccy kibole się spowiadają?
Ze swego kibolstwa?

Do czego służą diabłowi rogi?
Ogon i kopyta?
Ma rogata duszę, rusza z kopyta i
Macha ogonem

    Różowe okulary zaciemnieją świat 

Oddychamy z ulgą gdy huragan zniszczy
Sąsiedni kraj

Powinno się wyciskać olej z głów
I sprzedawać na bazarze

Otwarto granice
Zielona się zamknęła

Odniosłem w życiu pyrrusowe zwycięstwo
Dożyłem starości

Dobrze jest rodzic się pod koniec wieku
Zahaczamy życiem o dwa wieki

     Synonim proteza słowa?       

     Plagiatorzy  to kanibale?

Patrzę optymistycznie na przeszłość
Pesymistycznie na przyszłość

Wysmażyłem te banialuki
W ogniu myśli

Miejsca rozkoszy tak dziwnie ukryte
Mam żal do stwórcy

    Nie mów z nożem w zębach

Czas płynie
Czasem pod prąd

Z założonymi nogami męża nie szukaj       
Z założonymi rękoma żony nie szukaj

     Śmierć pisarza gdy jego dzieła dają
Na przemiał

     Popisuję się na polu grafomanii
Jeżeli mi ktoś zazdrości
Niech by mu pękło serce

     Mowa trawa
Mowa z prefabrykatów

     Genialnie podrabiał grafomana
     Chciał świecić chociaż odbitym światłem

Już mi to zbrzydło
Tyle jest pięknych kobiet

Słowa które innych ściskają za gardło
Nie przeszłyby mi przez gardło

     Rak to hydra
Odrastają mu głowy

Małżonkowie powinny stawać się
Wzajemnym zwierciadłem duszy

Wiatr historii pozrywał sztandary
Pozostały drzewce

Są samoloty bezzałogowe
Będą wojny bezzałogowe

Gdy mówię  prezes w domyśle PIS
Gdy mówię PiS w domyślnie prezes

By śpiewać jak z nut
Potrzebny knut

Wilkowi w owczej skórze
Łatwiej upolować owcę

Kiedyś polityka była poważną operą
Dzisiaj jest operetką

    Poseł cywil na posterunku

I na Parnasie
Znajomości ma się

W milczeniu niewolników
Siła tyranów

Dziś ludzie mają rację
Kiedyś mieli rację żywnościową

Każda pani marzy o kulcie jednostki       

Po co tyle świateł na estradzie
Skoro występuje gwiazda
Był postacią wielowymiarowa i wieloznaczną
Stał się dwuwymiarową i dwuznaczną

Stanąć na wysokości zadania
Ile wysiłku by wejść

Prosiłem astrologa o horoskop
Ale noc była pochmurna

Jednostka zerem
Motłoch dwa zera

To pies udomowił sobie człowieka

Nie pluje się na odległość
Gdy przeciwnik jest blisko

Jeden fałszywy krok
I po ptakach

    Drogą do nikąd daleko nie zajedziesz

Pomyśl zanim coś powiesz
A jak jestem bezmyślny?

    Nie każdy potrafi mówić swoimi słowami

Postawić na ostrzu noża
To postawić na swoim

Serce rośnie gdy na ciebie patrzę
I co innego

    Walka z wiatrakami ma świetlaną przyszłość

Człowiek w zwierzęcej skórze
Zawsze upadnie na cztery łapy

    Wielu nurza się w błocie słów

Ubóstwo umysłowe też wzbogaca
Życie wewnętrzne

Jakżeż śmierć jest zapracowana
Odpocznij sobie trochę

Jakiż to niesprawiedliwy sędzia
Wydaje jeden werdykt
Każdemu karę śmierci

Stoczyłem walkę wewnętrzną
Dusza się wykrwawiła

Nie lubię przygotowywać posiłków
Nie upiekę własnej pieczeni

Donosiciel jest bezinteresowny
A sprzedawczyk?

Nie mama serca do pracy
Choć mam dwie ręce
Bo mam dwie lewe ręce

Do zapłodnienia umysłu
Wystarczę sam sobie
Onanizm?

Ludzie lekkiej muzy
Są też i lekkich obyczajów

    Rozdwojona jaźni wzbogaca 

Bezmyślności nie trzeba odgadywać
Ją się widzi

Wiatr historii
Też nawiewa śmieci

     I ateizm realizuje się w liturgii         

Nie prowadzę monologu wewnętrznego
Zawsze się z kimś kłócę

    Nie widzę za nią świata
Jestem krótkowidzem

Nasz orzeł biały
To biały kruk

    Mój anioł nie ma skrzydeł
Za to mnie uskrzydla

Lubimy patrzeć na cudze cierpienia
Stąd zrodziły się stosy

Jak tak dalej pójdzie
Orły pozostaną tylko na sztandarach

     Grafoman nie płodzi a roni

Podziwiam jej biust
(I chirurga)

Na starość sprawniej myślimy
Mamy za sobą
Wieloletnią gimnastykę umysłową

Wielu jak ryby
Nie maja nic do powiedzenia

Brudne pieniądze trzymaj
W brudnych skarpetach
Można je razem wyprać

Była oczkiem w głowie
I tym oczkiem żadnej innej nie widział

     Nagość dziewczyny strój zawsze modny

Twarze pięknych kobiet
Powinny trafiać do muzeum

Po co nam aniołowie stróże?
Szpiegują i prowadzą śledztwo

Kaganek przekształca się w pochodnię
A często w pożar

Nie ma się z czego śmiać
Choć płakać już przestano

Żył w jej cieniu
Bo mu zasłoniła słońce

Krew czerwona sztandar czerwony
Kwiat czerwony majtki czerwone
Niebo czerwone autobus czerwony
Świat zachorował na czerwonkę

Skąd pochodzi materiał na wielkiego twórcę
Np. mnie?
Z zaświatów!

Polityk przychodzi i odchodzi
Szkody pozostają

Ślepa uliczka prowadzi do muru
Którego się czołem nie przebije

     Wyszedłem z siebie
I przeszedłem samego siebie

Nie oskarżajmy ludzi o zezwierzęcenie
To poniżające dla zwierząt

Ewa nie zerwała jabłka
To była ulęgałka
W raju nie było Miczurina

Oddychamy wolnością pełna piersią
A jak ktoś ma astmę?

Jestem zamknięty w sobie
To ci dopiero więzienie

Otacza mnie mur obojętności
W tym wieku chociaż tyle

Jak w termodynamice
Z wysokiego poziomu można spaść
Już tylko na niski

Z upływem czasu lat przybywa
W sposób wykładniczy

Można być twardym jak skała
Która wietrzeje

Dla wszystkich jednakowe piekło?
I tam powinny być kategorie

W polityce obelga jak bumerang
Wraca odbita

Noga ze mnie
Nie wykorzystałem swoich nóg

Droga od startu do mety
Nie dla wszystkich jednakowa

Niecenzuralne słowa tak ich mało
A zastępują cały słownik

Lenistwo umysłowe ma zalety
Rodzi małomównych

Nagroda w niebie na nas czeka
Ale oby czekała jak najdłużej

Nie lubię snów
W każdym zanosi się na płacenie alimentów

Studiował jej kształty zaocznie
Od czasu do czasu na sesji wyjazdowej

Bywa jak powietrze
Jedni jej nie dostrzegają
Inni nie mogą bez niej oddychać

W peruce łysemu bardziej do twarzy
Chciałby aby mu przyrosła

Kazał sobie przeszczepić skórę
Z głowy blondynki
Zaczęły powstawać o nim dowcipy o blondynce

Świecić odbitym światłem
Często jest to światło z piekła rodem?

Kiedyś nowo mowa trawa bywała czerwona
Dzisiaj zaczyna bywać czarna

     Byłaś dla mnie pigułką szczęścia
Niestety na krótko

Największy sukces polityka
Zamknąć przeciwnikowi usta

Mężczyzna zostaje marionetką w rękach żony
Żona kukiełką w rękach mężczyzny

     Zaparcie wyparcie poparcie
Odparcie wsparcie
Wszystko w jednej osobie
     Wszechstronność

     Brak mi słów
Już wszystkie wyczerpałem

Gdy mnie pytano
Udawałem że mam wodę w ustach

Jak to jest że widzą jasno
Skoro przepowiadają w ciemnym pokoju

Przy niej się zapominam
Na wspomnienie przeżytych chwil

Zaślepieni mają oczy szklane?
A jakie maja jasnowidze

     Co po nas zostanie?
Złom żelazny i kości dla archeologa

Ciału potrzebne witaminy
Duszy trochę poezji

Czterolistna koniczyna nie przynosi szczęścia
To przecież wyrodek

Mogę stracić dla niej głowę
Ale nie portfel

Trzeźwy nietrzeźwego nie rozumie
Musi się napić

Upił się tak bardzo szczęściem
Że zaraz stracił przytomność ducha

Zbuntowała mi się dziewczyna-aniół
Oczywiście przerodziła się w diablicę

Wrogość w oczach polityka
Widać w jego słowach

Kapitanowie gospodarki podczas kryzysu
Toną ostatni

Przywidzenia są druga naturą człowieka  

Dwa słowa
A jakie genialne
(Przepraszam cztery)
Te dwa ostatnie się nie liczą

    To powiedzonko  ma sens wewnętrzny

Aforyzmy podobne w formie
Różne w treści

     Ozdobą pomników są ptaki

Mam zawroty głowy
Za długo się waham

Mężczyzna rasowy to mężczyzna z kluczem
Do każdego zamka

Koperty z łapówką się nie lakuje

Narzeczony to dla dziewczyny
Królik doświadczalny

Gdy widzę ładną dziewczynę
Ogłaszam stan wyjątkowy
Umysłu

     Ustami lepiej widzi się urodę

Postawię diabłu świeczkę
Gdy ją przekona do mnie

Małżeństwo
Równania z niewiadomą

    Kogut myślał o niedzieli
Ależ bezmyślny

Gdy nawiedza  nas niewiedza…
Można dzielić się i niewiedzą

Straciłem nadzieję
Na utratę jej cnoty

     Z pustego w próżne przelewa się próżnię
 
     Umysłową

    Miłość rozpala się przez pocieranie

Była moją fatamorganą
Nieuchwytna

Blask urody oślepia
Nic się poza nią nie widzi

Gdy bardzo gorący dmuchaj na zimne
Może zaprószyć

I z kółka różańcowego wypadają paciorki
Na cmentarz

Obietnica
Zapłata patykiem pisana

    W mądrej głowie przysłowie


    Myślenie jest zamknięte samo w sobie


    Rumienimy się gdy padnie na nas blady strach

Nie nazywa się rzeczy po imieniu
Używa się synonimów
Jest ich cztery

    Brak mi talentu to i brak mi talentów

    Genialne myśli to katastrofy umysłowe

Gdy mnie coś boli
Wołam samymi samogłoskami

     Ze sceny życia nie schodzimy
Wynoszą nas

     Czarny charakter należałoby pucować

Pisuję nekrologi
Także żywym na zamówienie ich wrogów

Nie będzie wawrzynu na mojej głowie
Żaden nie pasuje i głowa nie pasuje

    Dobrze jest przemilczać głupotę

Listki figowe dla mężczyzny są za małe
Odstąpił je pannom

Piszę na siłę
Może coś wycisnę z długopisu

Brak charakteru to zaleta
Jeden brak mniej

     Mów sam za siebie jeśli mówisz do siebie


     Kamienie obrazy ciska się ustami


     Gdy wariat normalnieje to choroba?

Spotkał się półgłówek z półinteligentem
Powstała mieszaka wybuchowa

Nie potrzebny władcy błazen
Gdy sam jest błaznem

    Eliminacja przeciwnika jest usprawiedliwiona
    Po co się sprzeciwiasz
    Nie masz przecież powodu

Gdy nie lubię dowcipnisia śmieję się w duchu
Lub dopiero w domu

Przydałyby się dyby
Kara dotkliwa acz niebolesna

Politycy zasługują na baty
Od wyborców
    Skoro jest tyle ras ludzki
    Adam musiał być mieszańcem

Do czegóż to nie służą zęby?
Można nimi dzwonić, zaciskać
Mieć coś między nimi, zgrzytać
Trzymać za nimi język, wybić,
Mądrości, wziąć coś na, za jak oko,
Czasu, itp.

Pomieszanie języków najlepsze
Gdy są dwa

Gdyby politycy przyznawali sobie rację
Nie byłoby opozycji
Nie byłoby demokracji
Nie byłoby wolności
Byłoby milej

Mówią dla niepoznaki
By nie poznać ich po mowie

    Każda epoka ma swoją mowę trawę

Rodzą się marzenia
Kto dokonał ich zapłodnienia?

Moja głowa to jak poczekalnia
Przychodzi mi do głowy i wychodzi

Wolność zwalnia z dyscypliny
Róbta co chce ta
Będzie wam darowane

Płynął z prądem
Zmiennym

Na rozstajnych drogach życia
Nie ma drogowskazów

Dokądkolwiek pójdziesz
Zawsze zajdziesz do celu

Gdy pojawiła się antykoncepcja
Nastąpiła inflacja seksu

Dzwon na trwogę nie dzwoni
Dzwoni po trwodze

Krytykami literackimi są nieudacznicy
Sami nie piszą i drugim nie dają

Wydaję te banialuki w jednym egzemplarzu
Niech będą chociaż białym krukiem

Wariaci opowiadają sobie dowcipy
O ludziach zdrowych umysłowo?

    Czapką niewidka nie należy się kłaniać

Najlepiej poznaje się ludzi w więzieniach
Ma się przed sobą króliki doświadczalne
Współwięźniów i policjantów

    Ślepa uliczka ma zalety
Nikt nas na niej nie przejedzie

Pluskwa nie cuchnie
Chyba że ludzka

Szeroki horyzont u władcy się zawęża
Do horyzontu zdarzeń czarnej dziury

Życie nie głaszcze po głowie
Ma  ciężką rękę

    Wiele orłów szybuje w chmurach absurdu
Lepiej psu bez ogona
Nie przyczepiają się rzepy

Wielu polityków rozwija skrzydła
Niektórzy nietoperza

Małpy są wśród ludzi
Niektórzy pochodzą od małpy

Wąski specjalista
Ciasnota umysłowa

Moje banialuki są nieprzetłumaczalne
Nawet same to słowo

Moje ty słoneczko
Świat się wokoło ciebie nie kręci
Może tylko ja

Płaskie myśli w trójwymiarowym mózgu
Jak to możliwe?

    Wielu śpiewa jak im zagrają
    Ja śpiewam a capella

Utoczyłbym krwi swoim wrogom
Choć nie nadaje się do przetoczenia

Zatruwała mu krew
Aż zmarł na anemię

    W głębi duszy są i płycizny

Naga prawdo
Wstydź się

W jakiej tonacji
W duszy nam gra

Szanujmy zwierzęta
A gdy siedzi w człowieku?

    Moralny polityk
To upadły polityk

Smak wiedzy poznaje się po
Nagrodzie Nobla

Bez hamulców w duszy
I pedał hamulca nie pomoże

    Nie miała talentu więc była coraz większą
Gwiazda negliżu

Rozdwojenie jaźni
W polityce jakby znalazł

Mucha brzęczy koło nosa
Grozi ci palcem

I prąd czasu może porazić

Politycy przyciskają się do muru
A mur co na to?

Postawił wszystko na jedna kartę
Na asa w rękawie

Cilit Bank wywabia plamy
I na honorze?

Przyjdzie walec i wyrówna
Pozostanie po nas równina

Dążą do wspólnego celu
Strzała z tarczą

Sumienie jest często niemową
Traci głos i milczy

Wołamy o pomstę do nieba
Gdy dzieje się nam krzywda
A gdy innym?

     Cudze kasztany z własnego ognia
Czy własne kasztany z cudzego ognia?

Wole żyć przy ołtarzu
Niż umrzeć na ołtarzu

Martwię się
Słońce kiedyś się wypali

I głuchym w duszy gra 

    Należy tępić tępaków

Zbankrutowali producenci drutu kolczastego
Za to łatwiej przemytnikom

Na zjazdach tyranów ustala się
Zasady normalizacji

Wśród karłów ukrywaj swą wielkość

Sukcesy przyjaciół przyprawiają ich
O zawrót głowy
Mnie o nudności

Przejrzałem ją na wylot
Jest bez serca (dla mnie)

Przymykaj oczy na moje wybryki
Nie będziesz ich widziała

Przy urodzeniu otrzymujemy model duszy
Z biegiem lat i tu moda się zmienia

Znaki na niebie zapowiadają koniec świata
Już od początków świat

Jak się wyrwać z pajęczyny strachu?

Odbijaj się ostrożnie
Trampolina może się załamać

Pokaz mody kostiumów wstydu

Nie mam wielkiego talentu
Wystarczy mi w tym życiu

     Nie mogę się doczekać reinkarnacji
Może będę miał wtedy więcej pieniędzy?

Dogmaty najlepszą ideologią
Chronią przed myśleniem

Głębia psychiczna
Próżnia

Moje serce biło dla ciebie
Nabawiło się arytmii

Epoka żelaza wciąż trwa
Narzędzia mordu nie są z plastyku

Piorun z jasnego nieba
Z ciemnego to nie novum

Pochowajcie mnie z moja aureolą
Nie będzie nikomu ważyć

Geniuszowi nietrudno być grafomanem
Od tego jest się geniuszem

Papier rzecz zasłużona
Nie używajcie go do podtarcia

    Zastał nas razem blady świt
    I my byliśmy aż bladzi 
    Choć rozgrzani
    
    Kręte ścieżki nie prowadzą

    Do prostej prawdy


    Serce pękało mi nieraz

    Zszyła mi je inna


    Mężczyzna prawi komplementy przed

    Kobieta po…


    Powiesiłem nad progiem nie podkowę

    Omegę

Nie daję rady
Nie jestem de Sade

Barykada absurdu
Krzyż i pochodnia

    Nastąpiła i prywatyzacja poglądów

Znormalizowano trumny
Gdy zwłoki nie pasują – przyciąć.

Gdyby Ewa sama zjadła jabłko?
Onanistka

Kto za nim stoi
Najczęściej kobieta

Iskra nadziei zapala się często w nocy
    
     W małżeństwie bywają dwie szkoły myślenia


     Ogień w duszy wybucha samoistnie

Na polu walki politycznej używa się
Słów trujących

Gruszki na wierzbie maja różne rozmiary
    
     Zszedł na psy dobrej rasy
      

     Nagiej prawdy nie należy się wstydzić

Słowo rzucone na wiatr
Czasem bywa jak grad

Różnica zdań każe chwytać za oręż

Kroki do ołtarza kroki w nieznane

     Klamka zapada przed ołtarzem

     Najgorętszy romanse przeżywamy w wyobraźni

Kto będzie drapał wodza w pięty?
Niedorastający

Jeden patrzy z góry drugi do góry
Ich spojrzenia są nienawistne

Lepsze jutro?
Już gdy zaświeci słońce

Jestem leniuch
Wzmagam się z codziennością

Pamiętam tylko dziewczyny
To nie obciąża pamięci

Z braków brak wyjścia najgorszy

     Pocałunek – zadatek

     Pocałunek – bilet wstępu

     Pocałunek – furtka

     Pocałunek –próba kiperska

     Pocałunek – zachęta

     Pocałunek - i co dalej?

     Pocałunek – niedosyt

     Pocałunek – zależy czego?

     Pocałunek – podnosi

     Pocałunek  -zagranie w atu

     Pocałunek – itd.

Mój zegar się spóźnia
Psia krew pewnie zamierza stanąć

Nie mam już nic do stracenia
Wszystko straciłem na giełdzie

Niepewność
Dwa kroki naprzód krok wstecz

Musieli sobie wiele wyjaśnić
I zobaczyli gwiazdy w oczach

Kurcze blade nie ma wzięcia u koguta

Widzisz źdźbło w moim oku?
Mogę ci przeszczepić w twoje

Ludzie rosną na trybunie

    Ta sentencja jest bez treści

Sentencja może być też mottem książki
Nienapisanej

Jestem Bogu ducha winny
Beze mnie niebo będzie smutne

     Gdy wiatr historii sypie piaskiem w oczy
Usypuje widma

     Życie monotonne trwa dłużej


     UOP – dziurka od klucza


     Mówi w dobrej wierze a ilu obraża?


     Język jak osa jest pełen żądeł


     Ze złotych środków nie wybijemy monety

Stoisz na dnie?
To męczące połóż się

Za żadne pieniądze
Nie kupuj świętego spokoju
Nie będzie święty ani spokój

    Wypieki są u wstydliwych i dla głodnych

Poznać prawdę do końca
Lepiej tylko od końca

    Typ z pod ciemnej gwiazdy
Czarna dziura!

     Agitacja wyborcza
Rachunki bez pokrycia

Dla diabła najwyższe dobro
Grzech

Wodą w ustach
Można utopić innego

Na granicach rozsądku
Nie stawiajmy celników

Przez granice rozsądku
Przemytnikami kobiety

Na granice rozsądku
Pozwala sobie rozsądny

Gdy kogoś zranisz
To nie posypuj rany solą

Nieobliczalne decyzja
Niepoliczalne skutki

Zbyt otwarte myśli
Były powodem zamykania

Błądzisz po omacku
Gdy masz bielmo na duszy

     Szerokiej drogi
Na wąskiej ścieżce życia

     Droga do nikąd jest wyboista

Nie wierzmy krzywemu zwierciadłu
Sporządzili je nam na złość

Pewność niepewność
W jednym stoją domu
Stoją w zgodzie
Działają po kryjomu

Na ołtarzu wolności
Palą się ofiary losu

     Na widoku publicznym
 Ukrywa się oblicze

Wyjątek od reguły?
Każdy z nas

Nie wyprowadzaj w pole
Raczej do lasu

Krzyk noworodka
Krzyk rozpaczy?
Tam było tak fajnie

Stoi murem za szefem
Ale gotów mur zburzyć

Nieraz w zdrowym rozsądku
Brak porządku

     Poukładane myśli to ubóstwo myśli


     Gdy się starzejesz ulegasz przecenie


     Bezzębni są gadatliwi

     Nie mają za czym trzymać języka


     Domyślny jest współautorem

     Tych banialuk


     Glob dostał gorączki
     Zaraził się ludzkością
     Ma gołębie serce
     I ptasi móżdżek